Powiedział Bartek, że dziś tłusty czwartek - taką rymowanką witamy z Moim ten dzień od wielu lat. Niestety w tym roku Mój się zbuntował i nie zechciał zjeść cukierniczych wypieków - zdrowsza i smaczniejsza jest bowiem czekolada, orzeszki, .... Ja jestem bardziej tradycyjna - dziś musiały być pączki i już. Kupiłam ich pięć o różnym nadzieniu. Dwa ze smakiem zjadłam w pracy, dwa po obiedzie, a na ostatniego nie miałam już siły i został na jutro. Pączków sama nie piekę, bo uważam, że mija to się z celem. Po pierwsze jest bardzo czasochłonne, po drugie do ich usmażenia trzeba zaopatrzyć się w kilka kostek smalcu, a ja tego produktu nie lubię kupować, po trzecie - kto je zje póki nie sczerstwieją?, a po czwarte - pączki z cukierni bardziej mi smakują niż te domowe. Nie znoszę także wylewania do zlewu pozostałego po smażeniu tłuszczu i mycia dużego tłustego garnka.
Tak więc dziś nie przepracowując się, zafundowałam sobie ponad tysiąc pączkowych kalorii. Dobrze, że pączki wybrałam z cukrem pudrem a nie z lukrem, bo kalorii byłoby co najmniej o dwieście więcej.