piątek, 3 stycznia 2014

Wędzić, nie wędzić?

Jak podają media, od września 2014 roku nie będzie można kupić wędzonych wędlin, ryb i serów metodami naturalnymi. Unijni urzędnicy stwierdzili, że zawartość substancji smolistych w wędzonych wędlinach jest zbyt duża, co grozi zwiększeniem ryzyka nowotworów. I w zasadzie - to nie chcę się wypowiadać, czy to dobrze, czy źle. Nie jestem specjalistą i nie wiem w jakich warunkach przebiega proces wędzenia w naszych przedsiębiorstwach. Przede wszystkim to stoiska z wszelkimi wędlinami staram się omijać i to nie ze względu na wędzenie, tylko na skład i jakość wyrobów (pisałam na ten temat w poście "Dlaczego profesor nigdy nie zje kiełbasy?).
 

A tak na marginesie, kilka dni temu dostałam wędzonkę w prezencie. Własnoręcznie przygotowali ją i uwędzili na swoim podwórku zaprzyjaźnieni dziadkowie mojego byłego ucznia. Smak uwędzonych w podlaskich gospodarstwach kiełbas i szyneczek jest niepowtarzalny - świeże, dobrej jakości mięso, dużo czosnku, gorczycy, (czy jak ostatnio kolendry) przenika się dymem drzew owocowych. Kilka razy w roku cudownie jest czegoś takiego pokosztować. Wracają wtedy wspomnienia z dawnych lat kiedy to 2-3 razy w roku, po świniobiciu, wędzonki przygotowywali najpierw dziadkowie, potem rodzice.






PS   Na całe szczęście zakaz Unii nie będzie dotyczył wędzenia na użytek własny w przydomowych wędzarniach, więc mam nadzieję, że tradycyjnie wędzonych wyrobów jeszcze spróbuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz